To nie jest nic niezwykłego, podróżuję pociągami kilkadziesiąt razy w roku i raz na jakiś czas zdarza się coś nieprzewidzianego. Wydrukowano: A dla tego małego człowieka aż tyle. Relacjonuję im, na co musiałam - zupełnie nie chcąc - patrzeć. Mysle tez, ze te komentarze sa lekko przesadne, ze ktos chce sobie zjesc romantyczna kolacje ale nie moze bo dzieci przeszkadzaja. Otóż, moi drodzy, dzieci defekują. Są z dziećmi. Jak jest głodny - muszę go nakarmić. Powodów mogło być multum. Upewniła się, że dziecko jest odsiusiane itp. Oczywiscie dorosły ma mozliwość pójść do ubikacji i nie musi robić w pieluchę.
I właśnie dzieci wychowywane przez taki typ kobiet nawet nie wiedzą, jak bardzo irytują otoczenie. Nie da sie i o tym sie nie pisze. A pani redaktor przeżyła traumę. Anonimowy 5 stycznia Olga Mama trójki 7 stycznia
Zapisz się do newslettera
Nasi amerykańscy znajomi są zszokowani, dla nich to po prostu brak kultury. Wszystko zaczęło się od niedawnego felietonu Agnieszki Kublik z Gazety Wyborczej - pt. Mogła zrobić cokolwiek. Wszak ci hejtujący sami kulturą nie grzeszą. Bo ludzie wychodzą z założenia że inni nie są kretynami i w miejscach dla dorosłych nie będzie śmierdzących dzieci. To, że nikt nie zwrócił matce uwagi, bynajmniej nie oznacza, że nikt inny prócz dziennikarki tego nie zauważył. Żart Bidena na temat seksu jako klucza do dobrego małżeństwa budzi sensację w mediach. A może, planując obiad w restauracji, powinna przewinąć małą tuż przed wyjściem z domu? Stałam w niewielkiej odległości za nią i ja także miałam wątpliwości - wolno jej czy nie? Copyright © Agora SA. Widać wymiana pampersa z niespodzianką to dla nich normalka, nawet w restauracji, na oczach obcych. Niektórzy chcą spędzić czas w spokoju. Ja byłam przykładowo na rodzinnym, sobotnim obiedzie w większym gronie i logicznym jest, że nigdzie 'lokować' pociechy na ten czas nie będę, bo pozostali członkowie rodziny życzą sobie moją pociechę również zobaczyć. Nawet jesli miałoby mi to zająć pół sekundy. I nie zawsze jest to zależne od Ciebie - gdzie się znajdziesz.
Zmiana pampersa na środku restauracji? Felieton Agnieszki Kublik wywołał burzę w sieci | 3przestrzen.pl
- Oczywiscie rodzina osłoniła dziecko i nikt go nie widział, a najblizsi klienci byli dość oddaleni.
- Myslę, że do osiemnastki szlaban na wyjścia dla szanownej rodzicielki, bo najpierw kupy pieluchy, potem krzyki bieganie, potem śmichy chichy, bunty, za mocne makijaże, itp.
- To bylo chyba bardzo nie na miejscu.
- Ludzie wiele rzeczy komentują jedynie w gronie swoich znajomych.
- Może w toalecie nie było przewijaka?
Zacznijmy od tego, że nie jestem matką i z dużą dozą prawdopodobieństwa nigdy nie będę. Taki wybór życiowy. Jednak moi przyjaciele mają dzieci, także zupełnie malutkie. Nie wyobrażam sobie nie spędzać z nimi czasu - czy to po domach czy to na neutralnym gruncie - tylko dlatego, że nie mają z kim zostawić dziecka. Wychodzę z założenia, że obecność dzieci tak samo jak obecność ludzi dorosłych, starszych, na wózkach, o kulach, kobiet w ciąży, prezesów korporacji i bezdomnych - jest nie do uniknięcia, gdy wyjdzie się z domu, mieszkając w dużym mieście. Są po prostu częścią, w moim przypadku warszawskiej, rzeczywistości. Co takiego wyjątkowego jest w dzieciach i ich matkach - ciekawe, że nie rodzicach, jakby ojcowie rozpływali się we mgle , że pani Agnieszka postanowiła poświęcić im felieton? Otóż, moi drodzy, dzieci defekują. W pieluszki. Są absorbujące. Wymagają opieki. I, najgorsze ze wszystkiego - po prostu są. Myślę sobie, że gdybym była małym, słabym człowieczkiem, który jeszcze nie bardzo umie mówić, strasznie dużo rzeczy doprowadzałoby mnie na skraj rozpaczy. I skoro nie umiałabym mówić, manifestowałabym tę rozpacz rykiem. Nie dziwię się dzieciom, że ryczą, chociaż wiem, że niemożność docieknięcia, czemu ryczą, bywa szalenie frustrująca. Myślę sobie, że gdybym była matką, która wybrała się z małym dzieckiem na spotkanie ze znajomymi do restauracji, przewidziałabym każdą problematyczną sytuację. Naszykowała picie na wypadek nagłego przypływu pragnienia. Zabrała ulubioną zabawkę. Upewniła się, że dziecko jest odsiusiane itp. Myślę, że czułabym się masakrycznie bezradnie, gdyby moje dziecko zaczęło głośno płakać w miejscu publicznym i nie mogłabym go uspokoić - i robiłabym wszystko, by takiej sceny uniknąć.
Wydrukowano: Ubawił mnie nie tyle atak Kublik na matkę, która miała zaszczyt konsumować obiad w tej samej restauracji, co dziennikarka Wyborczej, ile zaprzeczenie - w niezbyt długim tekściku o kupie - dotychczas głoszonym przez Agnieszkę Kublik wartościom. Agnieszka Kublik opisała bowiem wstrząsającą przygodę, jaką przeżyła w tejże restauracji. Warszawa, centrum, nieduża włoska restauracja. Jest sobotnie popołudnie, coś jakby trzeci dzień świąt. Tłoku nie ma, jest jeszcze parę wolnych stolików. Jestem ze znajomymi, mieszkają w Stanach od ponad 20 lat.
Pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom. Co z osławioną tolerancją Agnieszki Kublik? Dotyczy wyłącznie osób homo, a matek nie obejmuje?
Koniec roku to okres medialnych podsumowań, refleksyjne spojrzenie wstecz na wydarzenia, które wraz z wybiciem w Sylwestra godziny dwunastej wylądują w starym pudle z napisem "zeszły rok". Czasem jednak wśród zalewu nudnych analiz i newsów niewiele się dzieje bo duża część świata - w tym politycy - ma wolne trafia się tekst, który w ospałym czytelniku wywoła ekscytację. Wzbudza kontrowersje, budząc go z zimowo-świątecznego snu. Udało się to Agnieszce Kublik, która publikując "Pampers pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom niespodzianką. To nie jest felieton przeciwko matkom" w Gazecie Wyborczej z 28 grudnia roku sprowokowała burzę. Wiedziała, co robi, celowo "podkręcając" temat. Problem nie jest jednak z tych przemijających wraz z emocjami, a tym bardziej z wybiciem północy. Realnie istnieje. Kublik podzieliła się oburzeniem po wizycie w restauracji w centrum stolicy: "Naprzeciw nas dwa małżeństwa albo partnerzy, kto to dziś wie. Siedzą w rogu, na sporej kanapie to ważne; dlaczego - o tym za chwilę. Są z dziećmi. To dwie dziewczynki, starsza tak około trzech-czterech lat, młodsza pieluchy całkowicie biodegradowalne roku. Świergoczą, śmieją się. Dziś nie jesteśmy już szczególnie wyczuleni na małe dzieci np.
Komentarze
Wydrukowano: Warszawa, centrum, nieduża włoska restauracja. Jest sobotnie popołudnie, coś jakby trzeci dzień świąt. Tłoku nie ma, jest jeszcze parę wolnych stolików.
A dla matek z dziećmi pieluchowymi mam propozycję: może jakiś Flash Mob? Gdy już wyjdzie się z tym dzieckiem, ludzie będą na nie patrzeć wilkiem, bo zawsze będzie coś nie tak. Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że zrobiła rzecz niedopuszczalną.
I like it topic
Bravo, this rather good phrase is necessary just by the way
In it something is. I will know, I thank for the help in this question.